dla ojczyzny, ja także nie traciłam czasu na głupstwa... I mój syn pierworodny teraz dla Polski odrodzonej pracuje. Wykształciłam go tak, że mogę być dumna z niego. Pan go zapewne zna, pan go widuje, jeździ taką wielką limuzyną... Tak, panie; może pan być pewien, że póki on tu jest, żadne szacherki pruskie na Mazurach nie ujdą na sucho, o nie". Wysłuchał; jeszcze i potakuje: <gap>. Tylko tak mi się zdało, że jakby nie ludzkiej mowy słuchał, a nad strumieniem siedział i - z pobłażaniem, <page nr=186> ze smutkiem - zatapiał się w jego szmer... Machnął ręką, mówi: "Proszę się rozebrać". Cóż, ja doktorów zwyczajna, doktor nie