odeszłam od swego chłopaka, wydawało mi się definitywnie. Przypadek sprawił, że spędziliśmy razem sylwestra, potem byliśmy na kilku randkach. Problem w tym, że ja nic do niego nie czuję, straciłam nawet resztki szacunku, po tym jak go upokorzyłam, a on nadal jest w stanie wiele dla mnie zrobić. Straciłam też szacunek dla siebie, bo z braku faceta wracam do czegoś, co mi nic nie daje, a wręcz jest "toksycznym związkiem". Wciąż się ranimy; mocno, bo dobrze znamy swoje słabe strony. Mam wrażenie, że oboje nisko cenimy się, za nisko, by spotykać się z innymi. Jak przerwać tę spiralę wzajemnych pretensji? Szczera