częstowaniu nas alkoholem stawał się natarczywszy. Upór jego w tym był jednak. pełen humoru. Po zakąskach - wieczysry makaron. Potem mięso, sałata, owoce, wszystko doskonałe. Wszystkiego dobiera1em, tym więcej że byłem po Lazaretto traćhę wyglodzony. Do tego wino, które Wieśniewicz lal w nas, no i w siebie. Do owoców zamówił włoski szampan. W rym momencie usłyszeliśmy muzykę. Okazało się, że w naśtępnej sałi, która nie miała połączenia z tarasem, jest orkiestra i parkiet. Przenieśliśmy się tam. Tu - jeszcze jedna butelka owego szampana. A także taniec, w którym teraz kuzynka Sandry poczuła się na swoim gruncie. Tańczyła ślicznie, może tylko zanadto obnosząc się