co dzień. I to jak! - nie jakąś tam zwykłą wódę - z reguły wódki gatunkowe. "Wyjął z kieszeni pół litra cytrynówki" (str. 57). "Napijemy się, co? Mam tu jakiś <orig>spirytusik</>!" (str. 61), "nalewałem jakąś słodką wódkę" (str. 75), "wróciłem niebawem z żytniówką" (str. 68). I tak stale. A francuskiego <orig>koniaczku</> i szampana nie było? Oczywiste bzdury! Piło się czystą, wyborową, a jeżeli z pieniędzmi było bardzo źle, Rozalia przynosiła butelkę z "granatową kartką". Bronek Michalski zaczął z czasem, gdy już zjawiały się pierwsze groźne oznaki delirium tremens, upijać się spirytusem, było to jednak znacznie później. Oczywista, nie ma większego znaczenia, czy piliśmy