Tymczasem najlepsza z żon wydymała usta, rzuciwszy od niechcenia do pani Kasi:<br>- No widzi pani, że to te same?<br>- No widzę - skapitulowała pani Kasia.<br>Przyznam, że dalej nie miałem już siły słuchać, zwłaszcza że wynikła kwestia dwóch dowodów mojej żony. W starym, tym, którego ksero było w banku, miała oczy szare i wzrost niski, w nowym oczy niebieskie i wzrost wysoki. Opadłem na skórzaną kanapkę i pomyślałem, że śnię, gdy żonie i z tej opresji udało się wyjść cało. Chyba zresztą rzeczywiście przysnąłem, bo gdy się ocknąłem, najlepsza z żon smarowała coś na kartce papieru, a pani Kasia kręciła przecząco głową