teraz? Początek września chyba? No to południe dawno minęło, zaraz powinna zapaść noc. Tylko spokojnie...<br>Z ziemią zgrzytającą w zębach, zatykającą nos, sypiącą się w oczy i za kołnierz, jeśli w ogóle to coś, co miałam na sobie, zasługiwało na miano kołnierza, z nieprzytomnym szaleństwem w duszy, w dzikim napięciu szarpałam splątane korzenie, dźgałam je fragmentem porcelanowego półmiska, wyrywałam i upychałam za siebie. Przekopywałam się tuż obok kamienia. "Jeśli na nim ktoś siedzi..." - błysnęło mi w głowie i wbrew sytuacji zachciało mi się histerycznie śmiać, kiedy sobie wyobraziłam wrażenia tej osoby. "Szkoda, że to nie cmentarz" - pomyślałam jeszcze i w tej