głosem czujnie rozśpiewanych kobz,<br>By odstraszyć złe uroki - złe sny - złe losy.<br><br>Jak brzmieć będzie jej imię - nie wiem, ale wiem,<br>Że wprowadzi mnie w głąb cudów - przez szum<br> i trawę<br>Tak, że drzewa, roślinny przerywając zdrzem,<br>Z jednej jawy wejdą w drugą - i w trzecią jawę!...<br><br>A wy, coście szarzyzny uprawiali brzydź<br>I zbiorową w pyskach złudę srożyli dumnie,<br>Czy zdołacie tym życiem, co was wydrwi, żyć<br>I w zawrotny przepych słońca wejść bezrozumnie?<br><br>Już odtąd - z odwróconym do błękitu łbem,<br>Z wiarą w nową zaobłoczność, w odkrycia niebne<br>Pobrniecie niedołężnie - między snem a snem -<br>Od przydrożnych wierzb przyjmując - guzy