Kochałem się potem jeszcze w burmistrzowej, kiedy Niemcy, nie wiadomo<br>czemu, zmienili w gminie wójta na burmistrza. Niby ludzie mówili, że<br>wieś duża, to mogłoby być i miasto, gdyby z parę chałup dołożyć. Z tym<br>że z burmistrzową nie skończyło się na niewinnej udręce, abym z<br>pobłażliwą wyrozumiałością dla tamtych szczenięcych lat mógł powiedzieć<br>jedynie, kochałem się. Był to wówczas zaledwie niewinny początek<br>długiego, może nie zamkniętego nigdy wątku, który razem ze mną rósł,<br>dojrzewał, przeistaczając się w trwały znak mojej przestrzeni. Ilekroć<br>bowiem przyjeżdżałem na Wszystkich Świętych na grób ojca, a potem<br>wujenki Marty, babki, dziadka, bo w takiej kolejności