płcią,<br>Louis w szaleństwo wpędza ją.<br>Obca mu żeńska topografia,<br>myli się stale i źle trafia,<br>a gdy go sama naprowadza -<br>zlituj się, Boże - gdzież on wsadza!<br>Doprawdy, wszystko musi sama<br>robić, jak niania albo mama!<br>Najgorzej jest, gdy chce być męski -<br>od żywiołowej gorszy klęski,<br>bo tak ją tłamsi, szczypie, ściska,<br>że Bonja jest omdlenia bliska<br>i zanim dojdzie do stosunku,<br>wymaga mnóstwa opatrunków.<br>Mozół jest wielki, korzyść - mała.<br>I tak się rozprysł mit pedała.<br><br>Przy Louis jednak pozostała,<br>albowiem tę chutliwą jędzę<br>potężny snobizm związał z księdzem.<br>Lecz o tym potem. A na razie<br>Bonja rozpacza w buduarze:<br>Mirażem