Typ tekstu: Książka
Autor: Musierowicz Małgorzata
Tytuł: Dziecko piątku
Rok: 1993
drogi wiodącej ulicami Jeżyc, a potem Starego Miasta i Śródki, przetrawiał wydarzenie, czując narastającą chandrę i psychiczną niewygodę.
Oczywiście, truskawek już nie tknął. Nie będzie się starzec naigrawał. O, nie. Nie z Konrada Bitnera.
Samochód opuścił już obręb miasta, brodaty polecił Aurelii, by zapięła pasy, co ona naturalnie uczyniła bez szemrania, choć mogła przecież powiedzieć, że woli się przesiąść do tyłu. Jednakże najwyraźniej nie wolała. Tak. Cóż, sytuacja powoli się wyjaśniała. Był oto intruzem. Jakaż ona jest niewrażliwa! Jak kloc. Jak on mógł tak się pomylić w ocenie!

10.

Czternasta zero zero.
Koniec. Fajrant.
Pan Jankowiak zdjął kitel, strzepnął go i
drogi wiodącej ulicami Jeżyc, a potem Starego Miasta i Śródki, przetrawiał wydarzenie, czując narastającą chandrę i psychiczną niewygodę.<br>&lt;page nr=31&gt; Oczywiście, truskawek już nie tknął. Nie będzie się starzec naigrawał. O, nie. Nie z Konrada Bitnera.<br>Samochód opuścił już obręb miasta, brodaty polecił Aurelii, by zapięła pasy, co ona naturalnie uczyniła bez szemrania, choć mogła przecież powiedzieć, że woli się przesiąść do tyłu. Jednakże najwyraźniej nie wolała. Tak. Cóż, sytuacja powoli się wyjaśniała. Był oto intruzem. Jakaż ona jest niewrażliwa! Jak kloc. Jak on mógł tak się pomylić w ocenie!<br><br>10.<br><br>Czternasta zero zero.<br>Koniec. Fajrant.<br>Pan Jankowiak zdjął kitel, strzepnął go i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego