Tadek przetarł oczy,<br>Przerażony z łóżka skoczy -<br>Co to? Serce ściska groza!<br>Na ulicy stoi brzoza<br>I w otwarte okno patrzy...<br>Władek zerwał się pobladłszy,<br>Poznał postać brzozy białej<br>I na pniu jej inicjały:<br>T i W. Ach, tak, to ona!<br>Obolała, poraniona,<br>Postukuje korzeniami,<br>Wymachuje gałęziami<br>I brzozowym głosem szemrze:<br><br>"Chłopcy, chłopcy, dobrze wiem, że<br>Ran mych prędko nie wygoję,<br>Że mi nikt gałęzi mojej<br>Nie przywróci nigdy, nigdy...<br>Czy wam nie żal mojej krzywdy?"<br><br>Tadek, chłopak piegowaty,<br>Drapał się w swój nos perkaty<br>Myśląc, że to widzi we śnie.<br><br>Władek w oknie równocześnie,<br>Przybierając dziwne pozy,<br>Zawstydzony słuchał brzozy