skończyło, choć wyglądało, że ci z Zigankenbergu przerwali na razie swoją robotę - może przesuwali teraz celownik z celu 102 na wstrzelany już cel 104 w Neu Schottland - więc zrobiło się zupełnie cicho, tylko od strony ulicy huczał ogień w dziesiątkach okien neogotyckiego budynku. Potem w tej kruchej ciszy - nawoływania, głosy, szepty, kobiecy głos: "Panie Hanemann, nic się panu nie stało?" A kiedy z końca rampy dobiegła odpowiedź: "Wszystko w porządku, pani Walmann" - matka Marii i Ewy, skulonych wciąż pod osłoną kłębu ubrań, odetchnęła z ulgą: "Niech pan tu do nas wraca, niechże pan tam tak już nie stoi". Było w tych