Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Wprost
Nr: 46
Miejsce wydania: Poznań
Rok: 1997
w domku mojego dziadka Franciszka Tyma. Dziadek był szewcem i tego właśnie dnia, o którym chcę wspomnieć, dziadek w sprawach szewskich poszedł do swego kolegi do Mińska Mazowieckiego. Poszedł - tak jest! Własne nogi były wtedy jedynym, niezawodnym środkiem komunikacji. Dziadek poszedł, a tymczasem przyszli do niego żołnierze Armii Czerwonej. Trzech szeregowców z pepeszami i ogolony lejtnant z rewolwerem.
- Sapożnik doma? - spytał ogolony (po polsku - czy zastał szewca). - Ojca nie ma - odpowiedziała stryjenka Antonina (rocznik 1902, więc rosyjski znała jeszcze ze szkoły podstawowej). - Żałko - powiedział zawiedziony lejtnant i wszedł do środka bez zaproszenia, a za nim trzech z pepeszami. - Będzie rewizja - oznajmił
w domku mojego dziadka Franciszka Tyma. Dziadek był szewcem i tego właśnie dnia, o którym chcę wspomnieć, dziadek w sprawach szewskich poszedł do swego kolegi do Mińska Mazowieckiego. Poszedł - tak jest! Własne nogi były wtedy jedynym, niezawodnym środkiem komunikacji. Dziadek poszedł, a tymczasem przyszli do niego żołnierze Armii Czerwonej. Trzech szeregowców z pepeszami i ogolony lejtnant z rewolwerem.<br> - Sapożnik doma? - spytał ogolony (po polsku - czy zastał szewca). - Ojca nie ma - odpowiedziała stryjenka Antonina (rocznik 1902, więc rosyjski znała jeszcze ze szkoły podstawowej). - &lt;foreign&gt;Żałko&lt;/&gt; - powiedział zawiedziony lejtnant i wszedł do środka bez zaproszenia, a za nim trzech z pepeszami. - Będzie rewizja - oznajmił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego