w stronę "Trzech Koron" - przez opustoszałe Planty, koło Wawelu, w dół, ku Kazimierzowskiej dzielnicy.<br>Samotność i pustkę nocnej ciszy zaczynają już mącić szmery i szepty spływających z drzew, dachów, krzewów pierwszych kropel odwilży.<br>Halny z gór nie dotrze do nas w pełni swych sił. Spycha już jednak w wiślaną dolinę szeroką falę.<br>Niedługo będziemy czekać na pierwsze sygnały karetek reanimacyjnych.<br>Zegar ratuszowy obwieszcza czterdziestą piątą minutę rok u.<br>Przystaję przy jednej z podwawelskich ławek, zgarniam płat mokrego śniegu, rozsiadam się wygodnie.<br>Wspieram brodę o czoło Meduzy, patrzę w brudną ciemność odwilży i liczę sekundy - jeszcze trzydzieści cztery, jeszcze osiemnaście, siedem, cztery