Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
że na policzki mojego dużego przyjaciela wbiega rumieniec,
- Co też ty, Drzejku... - zachłysnął się niemal. - Nie wygaduj takich rzeczy...
ale ja wiedziałem, że moje słowa i mój podziw, moje uznanie sprawiły mu przyjemność,
tymczasem jednak zajęły nas inne ptaki: po raz pierwszy widzieliśmy je żywe, takie same jak te, jakie szkicował ołówkiem na mosiężnej płycie brodaty Pers w Esfahanie, uczący nas rytownictwa, znaliśmy je dotychczas tylko z kształtu, a teraz mogliśmy je podziwiać nie zastygłe nieruchomo na rysunku, obwiedzione czarną linią, lecz w ruchu,
i zdumiewały nas te ostre żółcie i fiolety, szkarłaty i sepie, zakończone kuliście witki niczym długie kolczyki
że na policzki mojego dużego przyjaciela wbiega rumieniec,<br>- Co też ty, Drzejku... - zachłysnął się niemal. - Nie wygaduj takich rzeczy...<br>ale ja wiedziałem, że moje słowa i mój podziw, moje uznanie sprawiły mu przyjemność,<br>tymczasem jednak zajęły nas inne ptaki: po raz pierwszy widzieliśmy je żywe, takie same jak te, jakie szkicował ołówkiem na mosiężnej płycie brodaty Pers w Esfahanie, uczący nas rytownictwa, znaliśmy je dotychczas tylko z kształtu, a teraz mogliśmy je podziwiać nie zastygłe nieruchomo na rysunku, obwiedzione czarną linią, lecz w ruchu,<br>i zdumiewały nas te ostre żółcie i fiolety, szkarłaty i sepie, zakończone kuliście witki niczym długie kolczyki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego