Typ tekstu: Książka
Autor: Dymny Wiesław
Tytuł: Opowiadania zwykłe
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1963
zrozumiałem, o czyj to kapelusz cała sprawa poszła. Do Franca żalu nie
miałem, więc poszliśmy dalej. Schodząc do Brennej, Franc pośliznął się
parę razy. Powiedziałem mu:
- To mgła osiada na glinie.
Stąd pamiętam, że wtedy była mgła. W dolinie Brennej spotykaliśmy co
kilka kroków procesje różnej wielkości i długości. Wszystkie szły w
kierunku na Biry, śpiewając co jedna to głośniej i oryginalniej. Na
czele każdej kroczył najgrubszy z całej parafii i śpiewał, jak głodny
baran, pieśni smutne i niemelodyjne, bo kościelne. Niektóre procesje
posiadały własne orkiestry dęte. Było na co patrzeć. Na przykład idzie
taki z trąbą wielkości krowy i co
zrozumiałem, o czyj to kapelusz cała sprawa poszła. Do Franca żalu nie<br>miałem, więc poszliśmy dalej. Schodząc do Brennej, Franc pośliznął się<br>parę razy. Powiedziałem mu:<br> - To mgła osiada na glinie.<br> Stąd pamiętam, że wtedy była mgła. W dolinie Brennej spotykaliśmy co<br>kilka kroków procesje różnej wielkości i długości. Wszystkie szły w<br>kierunku na Biry, śpiewając co jedna to głośniej i oryginalniej. Na<br>czele każdej kroczył najgrubszy z całej parafii i śpiewał, jak głodny<br>baran, pieśni smutne i niemelodyjne, bo kościelne. Niektóre procesje<br>posiadały własne orkiestry dęte. Było na co patrzeć. Na przykład idzie<br>taki z trąbą wielkości krowy i co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego