Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
ręce na fartuch i przypatrywał się skonsternowany przybyszowi we fraku.
- Pewnie z pogrzebu... Albo stamtąd, nie daj Boże.
- Jak to stamtąd?
- Co podać? Może lepsze piwo dla pana, mam z Ządzborka.
Chabot napił się piwa, zagryzł chlebem ze smalcem, potem kawałkiem miejscowej, mocno wędzonej, suchej szynki. Gawędził z właścicielem, próbował sznapsa, likierów, miejscowych ryb.
- Czemu tak dziwnie mówią o Breitenheide? - zapytał wreszcie. - Jakby tu straszyło albo działy się jakieś potworności. Słyszę tę nazwę od początku, jak tylko przyjechałem do Nieden.
- Ludzka natura gadać bzdury. - Gospodarz, podochociwszy sobie nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie
ręce na fartuch i przypatrywał się skonsternowany przybyszowi we fraku.<br>- Pewnie z pogrzebu... Albo stamtąd, nie daj Boże.<br>- Jak to stamtąd?<br>- Co podać? Może lepsze piwo dla pana, mam z Ządzborka.<br>Chabot napił się piwa, zagryzł chlebem ze smalcem, potem kawałkiem miejscowej, mocno wędzonej, suchej szynki. Gawędził z właścicielem, próbował sznapsa, likierów, miejscowych ryb.<br>- Czemu tak dziwnie mówią o &lt;name type="place"&gt;Breitenheide&lt;/&gt;? - zapytał wreszcie. - Jakby tu straszyło albo działy się jakieś potworności. Słyszę tę nazwę od początku, jak tylko przyjechałem do Nieden.<br>- Ludzka natura gadać bzdury. - Gospodarz, podochociwszy sobie nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego