Meczetu Matki Szacha, przyłączyliśmy się do niego obaj, Hamid w swoim codziennym stroju, a ja przebrany w jego zapasowe szarawary, białą koszulę bez kołnierzyka i białe płócienne chodaki o uniesionych noskach, a on, niczego nie podejrzewając, zgodził się przyjąć naszą pomoc:<br>mieliśmy jak najgłośniej zachwalać wstążki i paski, grzebyki i szpilki do włosów, tasiemki i gumki ("Szmir, mydło, powidło i inne delikatesy" - jak by powiedział mój przyjaciel Kuba), wykrzykując to po polsku z perskim akcentem, i wkrótce udało się nam przekroczyć bramę, strzeżoną pilnie przez pana Wojciecha, furtiana doskonałego, który wpuścił nas, chociaż nam, chłopcom, długo przyglądał się z nieufnością, ale