Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
ubawiony, ledwie tłumiąc
śmiech.
- Najwięcej ich umierało! - oświadczył.
- Łamali się jak trzcinki na wietrze, rozumie pan?
Bo w ogóle do życia nie przystosowani...
Wszystko wyszło na jaw w kacecie.
- Ciekawe.
A kto się najlepiej trzymał?
- My, Polacy.
- 0, myśmy zawsze dzielne ptacy!... - palnąłem, na poczekaniu.
I to był dla markiza sztych bolesny, skrzywił się, mocno go
dźgnąłem, zanim jednak zdołał mi zripostować, wtrącił się znienacka
Anglik Piotr.

- Ja tam służyłem w Luftwaffe - oświadczył z czarującym
uśmiechem.
- E, nie pierdol! - zawołałem wściekły, bo nie miał tu nic do
gadania, czy mówił prawdę, czy nie, doprowadzał nasz dyskurs z
markizem do absurdu!
- Posłuchaj
ubawiony, ledwie tłumiąc <br>śmiech.<br> - Najwięcej ich umierało! - oświadczył.<br> - Łamali się jak trzcinki na wietrze, rozumie pan?<br> Bo w ogóle do życia nie przystosowani...<br> Wszystko wyszło na jaw w kacecie.<br> - Ciekawe.<br> A kto się najlepiej trzymał?<br> - My, Polacy.<br> - 0, myśmy zawsze dzielne &lt;orig&gt;ptacy&lt;/&gt;!... - palnąłem, na poczekaniu.<br> I to był dla markiza sztych bolesny, skrzywił się, mocno go<br>dźgnąłem, zanim jednak zdołał mi zripostować, wtrącił się znienacka<br>Anglik Piotr.<br> &lt;page nr=103&gt;<br> - Ja tam służyłem w Luftwaffe - oświadczył z czarującym<br>uśmiechem.<br> - E, nie pierdol! - zawołałem wściekły, bo nie miał tu nic do<br>gadania, czy mówił prawdę, czy nie, doprowadzał nasz dyskurs z<br>markizem do absurdu!<br> - Posłuchaj
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego