Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
to nie była już dawna panna Kazimiera, smutna i nieśmiała! Moja matka patrzyła na nią z nieukrywanym zdziwieniem.

Tuż przed naszym wyjazdem panna Kazimiera przyszła po raz drugi sama, ale nie czuła się już tak pewnie, jak w obecności swbjej matki. Opowiadała, że w pracowni krawieckiej ma dużo roboty, że szwagier pojechał na wojnę, a siostra znów zamieszkała razem z nimi. Wypytywała o Wielkie Łuki, ofiarowała nam swoją pomoc przy wyjeździe... Potem nagle posmutniała, pożegnała się i szybko wyszła.

Od połowy października zaczęły się słoty, wciąż lało. W Saskim Ogrodzie jesienny wiatr ogołacał drzewa. Zgarbiony dziadek wbijał na spiczasty kij fruwające
to nie była już dawna panna Kazimiera, smutna i nieśmiała! Moja matka patrzyła na nią z nieukrywanym zdziwieniem.<br><br>Tuż przed naszym wyjazdem panna Kazimiera przyszła po raz drugi sama, ale nie czuła się już tak pewnie, jak w obecności swbjej matki. Opowiadała, że w pracowni krawieckiej ma dużo roboty, że szwagier pojechał na wojnę, a siostra znów zamieszkała razem z nimi. Wypytywała o Wielkie Łuki, ofiarowała nam swoją pomoc przy wyjeździe... Potem nagle posmutniała, pożegnała się i szybko wyszła.<br><br>Od połowy października zaczęły się słoty, wciąż lało. W Saskim Ogrodzie jesienny wiatr ogołacał drzewa. Zgarbiony dziadek wbijał na spiczasty kij fruwające
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego