wirażu i zmniejszył dotychczas utrzymywany przechył. Wreszcie dokończył zwrotu, wyszedł na prostą, po czym, wijąc się jak piskorz między niebezpiecznymi wybuchami, szrapneli, runął w dół. Każdy pojazd tam w dole, który tylko miał karabin maszynowy, pruł w spadające z góry Thunderbolty. Znacznie groźniejsze serie szły ku nim od strony baterii szybkostrzelnych działek po południowej stronie szosy. Glasgow sam się zdziwił, jak mało mu przeszkadza ten ostrzał, ale doświadczenie bojowe kazało mu w tej chwili zajmować się tylko rzeczami, na które miał wpływ, lub przed którymi mógł uciec. Dobrze wiedział, że chaotyczny ogień przeciwlotniczy to nie pociski rakietowe: tutaj trafienie zwykle było