tych, co nigdy ani przez dyrygenta, ani przez nikogo innego skrzywdzeni nie zostali. Gotowość do obrony bierze się tu z zawczasu gotowej, a karykaturalnej wizji, takiej mianowicie, iż poznański chór to nie był żaden chór, a wyłącznie seksualna stajnia Wojciecha K. Przez trzydzieści lat Wojciech K. jeździł po świecie z taborem chłopców gotowych do wiadomych posług, pod takim kątem ich rekrutował, nie musieli umieć śpiewać, musieli być ładni, oszalały pedofil też nie był żadnym muzykiem, był jedynie nigdy nie nasyconym deprawatorem, który tak rozlegle folgował swym popędom, aż złapał HIV. Oczywiście, żeby zostać złodziejem, można przez całe życie nic nie ukraść