o wiele bardziej skomplikowana.<br>Szalony Taksówkarz, zaraz po aresztowaniu, przyznał się do wszystkiego, ale potem odwołał zeznania. Prokurator miał poważny problem, bo nie było świadków. Choć policja dała do gazety anons, wzywając do stawiennictwa kobiety, które podejrzewają, że padły jego ofiarami, nie zgłosiła się ani jedna. Zresztą nawet gdyby przyszły tabuny, niczego by to nie zmieniło, bo przecież żadna nie miała świadomości, co się z nią działo przez brakującą dobę. Sprzedawczyni ze sklepu jubilerskiego, którą policja znalazła w domu Szalonego Taksówkarza, też nie umiała powiedzieć, co się działo po tym, jak zasnęła w taksówce.<br>Ostatecznie więc mężczyznę skazano nie za gwałt