Ale ledwie uniosłem się nieco, zdałem sobie sprawę, że nie mam dokąd popędzić, bo żadna ukochana nie istnieje, a tylko duszne zachcenie, domagając się popędzenia, zwodzi mnie i podsuwa mi kusicielsko syntetyczną wizję nie istniejącej kochanki. Znów jęknąłem głucho, a muślinowa zasłona wygładziła się i niby po mieniącej się wieczorem tafli jeziora mignęły blade cienie łóżek.<br>Przymknąłem mocno powieki z nadzieją, że znów popadnę w sen, który do rana strawi niepokój zachcenia i ukoi wzburzone fale krwi. Daremnie. Duszność wzmogła się, z zachcenie jeszcze natarczywiej poczęło pukać do drzwi absolutnej ciemni, w jakiej spoczywało moje ciało, jak duch.<br>- Kto tam? Czego