czarnoksięskim i magicznym zażegnaniem w czas wymówionym w kruszec błahy zmienione! I tak dwoistą miał postać imć pan Michał Sędziwój. W oczach króla i uczonych wawelskich biegły do <orig>zadziwu</> alchemista, uskuteczniający trudne, innym niedostępne stopy i połączenia metalów w ogniu, w oczach gminu czarnoksiężnik, którego sam diasek wyposażył w moc tajemną, oddając mu na usługi całą sforę duchów ciemnych niższego rzędu! <br> Jak było naprawdę, nie mamy czasu dochodzić, bo śpieszno nam za Sędziwojem, który wybrał się w podróż do Czech po rozmaite potrzebne do tyglów kruszce, jakich ziemia krakowska nie rodziła. Pojechał, nabył, czego mu trzeba było, i wracał do domu