w sobie, ręka była wilgotna... Gdy dziś wieczorem wróciłem do domu, Flora zaraz w progu powiadomiła mnie, że była sąsiadka... "No i co?" "Masz tam zaraz zadzwonić". "Jak zadzwonić, telefonem?" "Nie telefonem, do drzwi..." Widać sąsiadka czekała na mnie, bo mi natychmiast otwarła. "Proszę wejść..." - i jakby chodziło o straszną tajemnicę, prowadzi mnie dyskretnie do balkonowego pokoju. Może chciała uniknąć mego spotkania z radykalniejszym ojcem... W każdym razie główny pokój (living), w którym mieszkają małżonkowie, nie wchodził w grę. Mały Łukasz krążył po korytarzu, przypominał nie do końca oswojone zwierzątko. Pomyślałem, że Adaś umarł, nic nie mogłem na to poradzić, taka