Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
krzakach na brzegu pozostał Sokole Oko, lecz nie martwiłem się o niego, nie groziło mu już teraz żadne niebezpieczeństwo, co najwyżej moknął. Ja zresztą także miałem przemoknięte ubranie. Przewidywałem, że chłopiec albo już pomknął do niedalekiego obozu, albo zauważywszy,- że popłynąłem do Topielca, przybiegnie tam brzegiem jeziora.
- To był prawdziwy tajfun --- odezwała się po niemiecku Hilda. - Uważam się za dobrą pływaczkę, lecz wolałam się trzymać przewróconego kajaka. Ten straszliwy pęd powietrza po prostu dusił, a fale mnie zalewały. Dziękuję za pomoc. Zjawił ł się pan w samą porę.
Usiłowała się uśmiechnąć, ale była chyba jeszcze zbyt przerażona i przemęczona. Ten uśmiech
krzakach na brzegu pozostał Sokole Oko, lecz nie martwiłem się o niego, nie groziło mu już teraz żadne niebezpieczeństwo, co najwyżej moknął. Ja zresztą także miałem przemoknięte ubranie. Przewidywałem, że chłopiec albo już pomknął do niedalekiego obozu, albo zauważywszy,- że popłynąłem do Topielca, przybiegnie tam brzegiem jeziora.<br>- To był prawdziwy tajfun --- odezwała się po niemiecku Hilda. - Uważam się za dobrą pływaczkę, lecz wolałam się trzymać przewróconego kajaka. Ten straszliwy pęd powietrza po prostu dusił, a fale mnie zalewały. Dziękuję za pomoc. Zjawił ł się pan w samą porę.<br>Usiłowała się uśmiechnąć, ale była chyba jeszcze zbyt przerażona i przemęczona. Ten uśmiech
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego