Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
tylko zakała i parodia żeglowania.
- Ja na twoim miejscu nie zwlekałbym. Wal, chłopie, i cześć. Ruszasz lepiej niż we właściwą porę, jak cię dobrze kopnie, za czterdzieści dni będziesz w Kalifornii.
- Rad bym być w sześćdziesiąt.
- Wszystko jedno, wal. Co innego gdyby była marna pogoda i musiałbyś stać.
- Stać możesz tak czy tak, my załatwimy ci nawet miesiąc postoju.
Proszę o godzinę do namysłu. Zostaję sam w pokoju i jeszcze raz rozważam wszystkie za i przeciw. Potem - ma się ten gest - telefonuję do domu. Jest już szósta rano, niedziela czasu kalifornijskiego.
Krystyna jak zawsze promienna, radosna, troskliwa. Masz dosyć ciepłej odzieży? Czy ten
tylko zakała i parodia żeglowania.<br> - Ja na twoim miejscu nie zwlekałbym. Wal, chłopie, i cześć. Ruszasz lepiej niż we właściwą porę, jak cię dobrze kopnie, za czterdzieści dni będziesz w Kalifornii.<br> - Rad bym być w sześćdziesiąt.<br> - Wszystko jedno, wal. Co innego gdyby była marna pogoda i musiałbyś stać.<br> - Stać możesz tak czy tak, my załatwimy ci nawet miesiąc postoju.<br> Proszę o godzinę do namysłu. Zostaję sam w pokoju i jeszcze raz rozważam wszystkie za i przeciw. Potem - ma się ten gest - telefonuję do domu. Jest już szósta rano, niedziela czasu kalifornijskiego.<br> Krystyna jak zawsze promienna, radosna, troskliwa. Masz dosyć ciepłej odzieży? Czy ten
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego