zaskoczony. Mniejsza nawet o ton pokorny i słodkawy, a także o podejście do osoby biskupa Horzelińskiego, z którego Campilli robił poczciwca, pełnego świętości i dobroci. Gorzej, że nie odpowiadało również prawdzie ujęcie konfliktu. Zwłaszcza zalecenie, które biskup wydał swojej kurii, przedstawione było w sposób opaczny. W sformułowaniu Campillego wyglądało to tak, jak gdyby mój ojciec tylko domyślał się nieżyczliwości biskupa. Ani słowa o zakazie. Zamiast ścisłej informacji o tym, skarga: "odczuwam, że jego ekscelencja niechętnym okiem śledzi moje prace". Miejsce to obudziło we mnie obawy. List o nic nie prosił, niczego nie sugerował. W tym jednym, krótkim zdaniu wyrażał ubolewanie. Gdybym był monsignorem