z liceum. Martensy, dżinsy, czarny sprany tiszert, a w rękach zaczytany tomik Świetlickiego. I tak była zamyślona, groźnie, nihilistycznie zamyślona, że prawie wlazła mi w gitarę. Chwytam ją za ramiona i mówię: Uważaj, laska, bo sobie krzywdę zrobisz od tego czytania. A ona spogląda na mnie takimi złymi oczami, wiesz, tak jak to one potrafią, jak potrafią te młode, bogate i zbuntowane licealistki intelygenckie, i wypala: Jestem w nastroju nieprzysiadalnym! Wyjmuje fajkę, patrzy spode łba i czeka...<br>- Ale powiedz o tym z pluciem - zniecierpliwiła się Trawka.<br>- Zaraz, po kolei. Więc czeka i patrzy. Myślę sobie, nic, tylko jakaś pokręcona, więc mówię jej