chwili szef grupy, który stoi w przedniej części samolotu, wyszarpuje zza pasa automatyczną broń. Następnie, bez żadnego powodu, wystrzeliwuje serię w kierunku ziemi. Natychmiast zalega śmiertelna cisza, przerywana tylko płaczem dzieci, szukających schronienia w ramionach nie mniej od nich przerażonych matek... Dowódca grupy zbliża się do jednego z rozszlochanych malców tak, jakby chciał go uspokoić. Ponieważ dziecko patrzy na niego wyczekująco, wyciąga w jego kierunku lufę broni, niby dla zabawy. Gdy zaciekawiony maluch wysuwa nieśmiało rączkę, mężczyzna śmieje się szyderczo i odchodzi. Następnie zaczyna znowu przemierzać kabinę, obrzucając wzrokiem każdego z pasażerów. Większość z nich to Algierczycy, którzy zamierzają w Wigilię Bożego