będzie mniej zwracała na siebie uwagę, niż gdyby przewoziła je w pancernym pojeździe z uzbrojoną eskortą. Na wszelki wypadek zapisywał jednak zawsze numer taksówki; tym razem spostrzegł, że kierowcą jest znany mu z widzenia mężczyzna mieszkający tuż obok. Kiedy po godzinie dziewczyna nie dotarła do celu, zaalarmował policję. Stwierdziwszy, że taksówka z numerem, jaki jubiler podał, nie figuruje w spisie, policjanci od razu zaczęli podejrzewać szwindel. Sądzili, że chodzi o kradzież diamentów. Prawda była o wiele bardziej skomplikowana.<br>Szalony Taksówkarz, zaraz po aresztowaniu, przyznał się do wszystkiego, ale potem odwołał zeznania. Prokurator miał poważny problem, bo nie było świadków. Choć policja