potrafił ani ze smarka, ani ze swojego życia tym bardziej...<br>Usłyszał kroki na schodach... Chyba sąsiadka... przystanęła na półpiętrze i oddychała ciężko, świszcząc jak dziurawy miech... gruźliczka, szelest siatek z zakupami - wracała ze sklepu. Okej, wszystko w porządku... <br>Ani więc ze smarka, ani z życia własnego. Talentu nie miał! A talent rzecz fundamentalna. Wszystko, co przelał na papier, od razu blakło, stawało się bezbarwne i denerwowało... denerwowało, że nie tak, nie w ten sposób, że sens wymknął się z niby genialnej zasadzki języka. Zresztą, komu w głowie pisanie powieści, gdy ma na karku Szatana. Cicho, cicho!... Nie przywoływać, nie kusić, myślami