karmiła matka, drugiego - ojciec), wstał powoli, z trudem, i wolno podszedł do niego. I nagle powiedział:<br>- A! Wielkie nieba, przecież to pan Bronisław!<br>A jemu aż łzy w oczach stanęły. Profesor, po tylu latach, pamięta jeszcze jego imię!<br>Posadzili go zaraz na krześle, profesor usiadł obok, przy stole, podsunął mu talerzyk z ciastkami, zaproponował kawę.<br><br><page nr=64><br>- Zaraz zrobię, dziadziu, jak tylko Magdalenka skończy - zawołała ta ładna kobietka, podczas gdy dziecko w jej ramionach dudliło z zapałem, aż bańki powietrza z warkotem sunęły przez butelkę. Mój Boże, jak to niektórym starość się układa. Profesor, przez tyle lat samotny, umrze wśród swoich, a zanim