polach, utkanych z zielono-żółto-szarych<br>kawałków, rozchodzących się aż hen z jednej i drugiej strony drogi.<br> - Tędy szliśmy? - spytała z cicha jakby samą siebie, rozglądając się<br>lekko spłoszona po tych polach.<br> Poczułem jakby ciut mocniejsze ściśnięcie w ręce. Bo od razu wzięła<br>mnie za rękę, kiedyśmy tylko odeszli od tamtej chałupy, gdzie<br>zostawiliśmy ojca, choć rzadko brała mnie za rękę.<br> - Masz choć tego nie zgubionego? - powiedziała. - Pilnuj go, bo<br>jakbyś i tego zgubił, nie byłoby po co dalej iść. Spotkamy kogoś, to<br>musimy się spytać, czy tędyśmy szli. Bo jakoś inaczej mi się wydawało w<br>tę stronę.<br> Ta niepewność, w