nocy powinno mnie tu nie być. Jeśli jednak jestem Marią Gibois, która nie ma ze mną nic wspólnego, oczywiście spokojnie zaczekam, aż ukochany wróci z podróży służbowej.<br>Niewątpliwie już w tej chwili siedzą zaczajeni na mnie na wszystkich lotniskach, na których lądują samoloty z Katanii. Niech siedzą, pies z nimi tańcował. Szkopuł w tym, żeby uciec nie zaraz, tylko nieco później, wtedy, kiedy się tego nie będzie spodziewał. I zorganizować wszystko tak, żeby prawie jednym ciągiem dostać się do Polski. Dopiero tam odetchnę, dopiero tam się uspokoję. Żadnych tutejszych władz, żadnych policji, pluję na Interpol, niech się powieszą grupowo osiemdziesiąt razy