Heksenszus, niech pani każe sprzątnąć "tego" Softa -<br>zaproponowała pani Tundal, patrząc na portret nieufnie.<br> - Dlaczego sprzątnąć? Ja szanuję każdego nieboszczyka. Mój<br>Chryzostom...<br> - Nie wierzę w nieboszczyków - oświadczył Wulkan i, mrugając szybko,<br>rozbujał klatkę z kanarkiem.<br> - Znowu pan zaczyna, panie Wulkan! O, biedny, biedny Sardanapal.<br> W przyległym pokoju wyły Heksenszusy, tańcząc taniec wojenny nad<br>trupem nowej ofiary. O, biedny, biedny Apollodor.<br> - Panie Osiełek, może pan pozwoli amuretkę w cieście francuskim? -<br>rzekła wdowa, sycząc jedwabiem trumiennym.<br> - Pozwolę truciznę - odparł Osiełek głosem niskim i, błyskając rzędem<br>szklanych guzików jak czarną szpadą, wsypał wielką dozę sody<br>oczyszczonej do kieliszka Epifanii. - Giń, podła!<br> Ale błękitna Epifania