nieomal całymi rojami do mojej<br>głowy, a ten but, jakiś dziwnie strachliwy, przed każdą myślą uciekał.<br> Musiała matka podejrzewać czy może po mojej ręce, którą trzymała w<br>swojej, poznała, że toczę walkę z myślami o tego buta, bo wciąż<br>przypominała mi, żebym o niczym innym nie myślał. Ale i nią targał<br>niepokój. Wyraźnie czułem to w swojej ręce. Czasem zresztą dawała temu<br>wyraz na głos:<br> - Mój Boże, żeby gdzieś tak tu go znaleźć. O, pod tamtą tarniną. Czy<br>choćby tam, jak ta topola. A niechby nawet gdzie ten kościół, tam.<br> Czasem próbowała z mojej pamięci coś wycisnąć, nieomal prosząc tę<br>moją