niemowlę mniej dbała o własne potrawy niż o radosny nastrój. Pielęgnując córkę czy syna w chorobie zapominała często o lekarstwach zajęta rozweselaniem i strojeniem malca. Chętnie także <page nr=77> tolerowała luki w nauce, nie przymuszała do wytężonej pracy; podobnie jak pani Kasia unikała wszystkiego, co mogłoby zamącić atmosferę domu, wprowadzić irytację, "zmartwić tatusia", jednym słowem - przeszkodzić miłości. <br>Ten system, tak podświadomie upragniony przez Władysława, gniewał go i rozżalał jak każda wizja ziszczona. Patrząc na rajskie życie swoich dzieci, na te syte oczy, na wargi kapryśne, obrzmiałe od pocałunków, od śmiechu, na przymilne ruchy, na nieustanny korowód zabaw i łatwiutkich dobrych uczynków - z uniesieniem