na jaw, bo wróci z obozu podchorąży Sawicki czy któryś z jego kolegów, a poza tym okaże się, że nigdy nie byłem w żadnej konspiracji. Drżąc z niepokoju czytałem komunikaty o postępach Armii Czerwonej i chciałem działać szybko, ale Basia zawsze się spieszyła i zanim się zdecydowałem, już odchodziła z teczką pełną zjełczałych cukierków. Do domu nie mogła mnie zaprosić, bo gnieździła się razem z chorą matką w niewielkim pokoiku. Dopiero w nocy, na kanapce u Jelonków, oddawałem się marzeniom i chyba nie dziwi się Pan, Panie Profesorze, że nie interesowały mnie bezwolne wdzięki zamożnej Jelonkowej. Ta Basia była piękna, samodzielna