się w jakimś odrętwieniu, ale raptem posłyszał głos nad sobą:<br>- Może śpi, to nie trzeba go budzić. <page nr=218><br>- E, gdzie tam, po całych dniach się wyleguje. Nic mu nie będzie, jak go pan nawet obudzi. - I Stukonisowa szarpnęła Lucjana za ramię.<br>Przy łóżku stał Turkowski. Jak zawsze pod lewą pachą trzymał teczkę, a prawą wycierał szkła swych binokli.<br>- Słyszałem, że chorujesz, Lucjanie, i rzeczywiście tak jest. Przyszedłem cię odwiedzić, chociaż trudno mi było, bo o tej porze zwykle mam zajęcie u swego adwokata. Wyglądasz bardzo źle, czy istotnie zagrożone masz płuca?<br>- Nie zagrożone, a po prostu mam gruźlicę płuc, i to jakąś