Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
się w jakimś odrętwieniu, ale raptem posłyszał głos nad sobą:
- Może śpi, to nie trzeba go budzić.
- E, gdzie tam, po całych dniach się wyleguje. Nic mu nie będzie, jak go pan nawet obudzi. - I Stukonisowa szarpnęła Lucjana za ramię.
Przy łóżku stał Turkowski. Jak zawsze pod lewą pachą trzymał teczkę, a prawą wycierał szkła swych binokli.
- Słyszałem, że chorujesz, Lucjanie, i rzeczywiście tak jest. Przyszedłem cię odwiedzić, chociaż trudno mi było, bo o tej porze zwykle mam zajęcie u swego adwokata. Wyglądasz bardzo źle, czy istotnie zagrożone masz płuca?
- Nie zagrożone, a po prostu mam gruźlicę płuc, i to jakąś
się w jakimś odrętwieniu, ale raptem posłyszał głos nad sobą:<br>- Może śpi, to nie trzeba go budzić. &lt;page nr=218&gt;<br>- E, gdzie tam, po całych dniach się wyleguje. Nic mu nie będzie, jak go pan nawet obudzi. - I Stukonisowa szarpnęła Lucjana za ramię.<br>Przy łóżku stał Turkowski. Jak zawsze pod lewą pachą trzymał teczkę, a prawą wycierał szkła swych binokli.<br>- Słyszałem, że chorujesz, Lucjanie, i rzeczywiście tak jest. Przyszedłem cię odwiedzić, chociaż trudno mi było, bo o tej porze zwykle mam zajęcie u swego adwokata. Wyglądasz bardzo źle, czy istotnie zagrożone masz płuca?<br>- Nie zagrożone, a po prostu mam gruźlicę płuc, i to jakąś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego