instrumentach przemocy, spoczywały w grubej, brązowej kopercie na biurku pana B., wykładowcy języka polskiego ("ze szczególnym uwzględnieniem teorii tłumaczenia") na Uniwersytecie Kopenhaskim. Obok koperty leżała mniejsza, z dwoma tłustymi plamkami w dolnym rogu. B. podejrzewał, że były to ślady palców nadawczyni, a jednocześnie jej charakterystyka: policjantka Lone była bowiem kobietą tęgą i nieostrożną. A także niepunktualną.<br>Co potwierdzał okrągły, czarny zegar, wiszący nad drzwiami jego gabinetu: Lone już była spóźniona o pięć minut. Zawsze przychodziła na jego zajęcia ostatnia, choć czasami czekał na nią i odwlekał ich rozpoczęcie. Z reguły, gdy zamknął drzwi, zjawiała się jak na ostatni dzwonek. Z zaczerwienionymi