Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
koce.
- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.
Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie ma jeszcze prawa stanowić o sobie. Pozwolił opatulić sobie nogi kocem. Kątem oka obserwował tamtego człowieka, inteligencka twarz, myśląca i zagubiona, uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał.
We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił się do towarzysza Karpika, wyjawił ją półgłosem: - Towarzyszu sekretarzu, czy my musimy tak nadskakiwać temu Jassmontowi, co on może, czy warto, czy to się nam kalkuluje? Towarzysz Lenin przestrzegał
koce.<br>- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.<br>Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie ma jeszcze prawa stanowić o sobie. Pozwolił opatulić sobie nogi kocem. Kątem oka obserwował tamtego człowieka, inteligencka twarz, myśląca i zagubiona, uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał. <br>We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił się do towarzysza Karpika, wyjawił ją półgłosem: - Towarzyszu sekretarzu, czy my musimy tak nadskakiwać temu Jassmontowi, co on może, czy warto, czy to się nam kalkuluje? Towarzysz Lenin przestrzegał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego