W niektórych rękach tkwiły już kłonice. Marta, usłyszawszy gwar, wyjrzała przez okno. Trzeba coś zaradzić. Byle jak narzuciła sweter, w biegu zapinała spódnicę. Zakołatała do drzwi niebieskiego pokoju, gdzie spali urzędnicy.<br> - Panowie, wstawajcie. Zaczynają się bić.<br> - Od tego jest milicja - wołał przez zamknięte drzwi geodeta.<br> Nie bili się jeszcze, ale temperamenty rosły. "Władza" dość szybko rozsiadła się w salonie, Gawlikowej zlecono podać panom śniadanie. Stara kucharka niechętnie patrzyła na nich spod ściągniętych, groźnie nastroszonych brwi. Nie odpowiadając na grzeczne: "dzień dobry, obywatelce", postawiła tacę, gdzie chcieli, i mocno trzasnęła drzwiami.<br> Pokój w niczym nie przypominał dawnego salonu. W zadeptanej posadzce trudno