Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
jedynie krzyż. Czysto. Duszno. I pachnie trochę zakrystią, a trochę szpitalem czy przychodnią. Nie decyduję się usiąść. Podchodzę do okna. Naprzeciw ściana wysoka na kilka pięter. Sięga nieba. U samej góry majaczy pas zielony, krzewy, drzewa, chyba jakiś taras. Cisza panuje zupełna. Czekam i czekam, nie poruszając się. Nagle głos, ten sam co dziś rano w telefonie:
- Słucham.
Odwracam się. Drobny, chudy ksiądz wskazuje mi krzesło. Głowę, małą, ostrzyżoną z niemiecka, ma pochyloną, jakby mu dokuczał ból w karku. Podchodzę szybko, żeby się przywitać. Zaledwie dotyka mojej ręki. Po czym znowu tak samo jak przed chwilą, tym samym gestem, zaprasza mnie, żebym usiadł
jedynie krzyż. Czysto. Duszno. I pachnie trochę zakrystią, a trochę szpitalem czy przychodnią. &lt;page nr=30&gt; Nie decyduję się usiąść. Podchodzę do okna. Naprzeciw ściana wysoka na kilka pięter. Sięga nieba. U samej góry majaczy pas zielony, krzewy, drzewa, chyba jakiś taras. Cisza panuje zupełna. Czekam i czekam, nie poruszając się. Nagle głos, ten sam co dziś rano w telefonie:<br>- Słucham.<br>Odwracam się. Drobny, chudy ksiądz wskazuje mi krzesło. Głowę, małą, ostrzyżoną z niemiecka, ma pochyloną, jakby mu dokuczał ból w karku. Podchodzę szybko, żeby się przywitać. Zaledwie dotyka mojej ręki. Po czym znowu tak samo jak przed chwilą, tym samym gestem, zaprasza mnie, żebym usiadł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego