ciągle z powrotem w progi tego domu. I Władyś zawsze witał ją jak królową. To, że dokonał wyboru, że przed <orig>kataklicznością</> Róży schronił się w strefę równych pogód Jadwigi, uważał za wielkie swoje zwycięstwo. Ale poczucie zdrady nie opuszczało go w stosunku do matki. Pragnął wiecznie wynagradzać ją, przepłacać. <br>Zresztą tęsknił. Na początku małżeństwa podczas wieczorów z Jadwigą, kiedy w skromnym, tu i ówdzie wyprawną staroświecczyzną ozdobionym mieszkaniu przesiadywali w zmierzchu czy świetle różowej lampy, mówiąc czule o rzeczach najsporniejszych, kiedy tak łatwo wybaczali sobie drobne urazy, wyrzekali się wzajemnie wszystkiego, co by drugiej stronie mogło sprawić przykrość, kiedy - wzruszeni, gotowi