kiść chorej. Stłoczono się. Jadwiga odsunęła wylękłych.<br>- Niech Paweł przyniesie z kuchni wody i cytrynę. Władysiu, rozcieraj matce stopy. Marciu, proszę o amoniak.<br>Odstąpili - każdy musiał dobrze skupić się, żeby zrozumieć, o co idzie. Wreszcie Władyś zaczął, skulony w nogach łóżka, wykonywać forsowne ruchy, Marta podała flakon, sięgnęła znowu po tętno - nie znalazła dłoni na dawnym miejscu. Obie leżały teraz blisko siebie, zwinięte jak liście. Róża spod spuszczonych powiek patrzyła na nie podejrzliwie. Nagle odezwała się:<br>- Dlaczego sine paznokcie? Dlaczego?<br>I wtenczas Marta osunęła się na podłogę. Głosu Róży, który wymawiał te słowa, nie mogła inaczej znieść: gruby, ciężki, tłoczył się