to był Greuze, i nabrałam dla niego niepotrzebnego - jak się potem okazało szacunku, choć wtedy zaintrygowana stałam przed tym obrazkiem zastanawiając się, dlaczego ma być aż tak piękny i cenny.<br> Z salonu prowadziły nie drzwi, ale odrzwia w kształcie gotyckich, drewnem wykładanych ostrołuków do saloniku, też obciągniętego ową perską bawełnianą tkaniną, przypominającą szal turecki. Ten salonik był o wiele mniej reprezentacyjny, choć niewiele wygodniejszy, bo miał właśnie jedną dużą kanapę (też z czarnej ceraty) i stół na środku, bez żadnej z kanapą komunikacji. Ale tu się wieczorami siedziało, tu przyjmowało gości, o ile nie byli zbyt liczni. Jeśli było więcej osób