Typ tekstu: Książka
Autor: Gomulicki Leon
Tytuł: Odwiedziny Galileusza
Rok: 1986
szparach rozluźnionych klocków parkietu. No i drzwi! Trzeba było brać je bezszumnym szturmem, ponieważ nieśmiałe ich uchylanie wyzwalało piszczałki w nie naoliwionych zawiasach lub nieprzyjazne charczenie basu z zadyszką. Skradając się przedzierałem się przez wzorzysty las cieni zaplątanych w tiulowych zasłonach na oknach. A mimo wszystko szedłem. Szedłem z sercem tłukącym się jak ptak w klatce. Jak było z młodym werończykiem, kiedy skradał się pod balkon twierdzy Kapuletów.
Moją twierdzą był masyw stołowego kredensu, w którym na górnej środkowej półce mieszkał i czekał na mnie Galileusz.
Mając pewność, że spotkanie tak niewymiernie długo odwlekane (na ileż to lat przedłużającego się życia!) wreszcie
szparach rozluźnionych klocków parkietu. No i drzwi! Trzeba było brać je bezszumnym szturmem, ponieważ nieśmiałe ich uchylanie wyzwalało piszczałki w nie naoliwionych zawiasach lub nieprzyjazne charczenie basu z zadyszką. Skradając się przedzierałem się przez wzorzysty las cieni zaplątanych w tiulowych zasłonach na oknach. A mimo wszystko szedłem. Szedłem z sercem tłukącym się jak ptak w klatce. Jak było z młodym werończykiem, kiedy skradał się pod balkon twierdzy Kapuletów.<br>Moją twierdzą był masyw stołowego kredensu, w którym na górnej środkowej półce mieszkał i czekał na mnie Galileusz.<br>Mając pewność, że spotkanie tak niewymiernie długo odwlekane (na ileż to lat przedłużającego się życia!) wreszcie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego