je szybko z nosów zrywa,<br>A orzechów wciąż przybywa,<br>Już ich leżą całe stosy.<br>Wprost podziwiać takie nosy!<br>Wtem wiewiórka swym ogonem<br>Pomachała w lewą stronę -<br>Wszystko z nosów nagle znikło,<br>Więc przybrały postać zwykłą.<br>Rzekł starosta: - Dziw nad dziwy!<br>Rejent krzyknął: - Cud prawdziwy!<br>Burmistrz nic już nie rozumiał,<br>A tłum cieszył się jak umiał.<br>Przyszła kolej na bociana.<br>Bocian, postać dobrze znana,<br>Wyszedł w dużych okularach,<br>W meloniku, w getrach szarych,<br>Z gestem pełnym uprzejmości<br>Złożył ukłon publiczności,<br>Pyknął dziobem niby fajką<br>I zniósł wielkie, białe jajko.<br>Potem stanął wprost na dziobie,<br>Zadarł w górę nogi obie<br>I jak piłkę